wtorek, 17 lutego 2015

Dwa



To był dobry weekend.
Pani Kruczek westchnęła, kiedy poczuła ciepły strumień prysznica na swojej skórze. Dłońmi rozcierała obolałe mięśnie, które były spięte po całym dniu pracy. Kolejnego dnia mieli wracać do kraju, więc należało się jej trochę odpoczynku. Wycierając się ręcznikiem spojrzała na wieszak, gdzie znajdowały się jej sportowe ciuchy i po chwili zastanowienia zmieniła zdanie. Pół godzinki na bieżni przed snem jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Uwielbiała bieganie bardziej, niż jakikolwiek inny sport. Wydzielające się endorfiny wprawiały ją w cudowny nastrój, mimo że po treningu wyglądała jak sto nieszczęść. Był wieczór, więc pomyślała, że pewnie i tak nikogo nie było o tej porze na siłowni.
Skierowała się właśnie do niej, uprzednio sprawdzając, co robią jej podopieczni. Z żadnego z pokoi nie usłyszała nawet szeptu, więc albo spali, albo wciąż nie wrócili z miasta. Pozwoliła im odrobinę zaszaleć tego wieczoru, bo mimo pozorów, które stwarzała, wcale nie była oziębłą suką, która trzymała skoczków na smyczy. Jeszcze niedawno sama była w ich wieku i wiedziała, jakie są ich potrzeby. Wiedziała też, że nie mają ptasich móżdżków i nie zrobią niczego głupiego.
„Chyba…”, pomyślała.

- Mikołaj? Co ty tu robisz? – zamarła wpół kroku. Nie spodziewała się tutaj żadnego z podopiecznych, a tymczasem dwudziestojednolatek ciskał, zaopatrzony w rękawice, w worek treningowy. Od godziny cieszył się samotnością, dopóki pani trener nie przerwała mu tej przyjemności. Zdenerwowany uderzył mocniej w worek i poczuł pulsujący ból w dłoni. Ścisnął powieki i wziął głęboki wdech. – Słyszysz mnie? – Jagoda zapytała go, podchodząc bliżej. Stanęła naprzeciw niego i wpatrywała się w chłopaka.
- Kurwa, boli. – syknął. – Przepraszam. – dodał po chwili, widząc minę pani trener. Jeszcze tego brakowało, żeby zrobił sobie coś z dłonią. Dopiero co Zniszczoł rozchorował się na grypę, a Kruczek nie chciała mieć kolejnego zawodnika mniej. Zwłaszcza, że zabrała go za Krzyśka.
- Co to w ogóle za wymysły? Dlaczego tu jesteś?
- Chciałem… sam nie wiem. – starszy Stoch westchnął cicho i usiadł na podłodze, wyrywając z rąk Jagody swoją, która przez kilka ostatnich chwil badała dłoń.
- Nic złamanego nie masz, ale dla pewności idź jutro rano do Kaczmarczyka. – rzuciła, przypatrując się podopiecznemu. Wyglądał na zmartwionego. Nie chciała, by taki był, więc próbowała go zmusić do wyduszenia czegoś z siebie. – Mikołaj, proszę cię. Będzie ci lżej. Wiem, że pewnie nie chcesz zwierzać się kobiecie, bo my, inaczej postrzegamy świat, ale może to właśnie jest dobre. Może mogę ci jakoś pomóc. Od tego tu jestem, nie tylko od machania chorągiewką. – brunet spojrzał podejrzliwie na kobietę, a potem się zamyślił.
- Nie mogę sobie poradzić z presją wywartą przez otoczenie. I przez samego siebie. To mnie zabija. –  rzucił. Sam fakt, że tutaj był, a przecież dostał się tylko dlatego, że jeden z jego kolegów zachorował, go dobijał. Widok dumnych rodziców, którzy patrzyli z podziwem na medale zdobywane przez młodszego z rodzeństwa także go dobijał. – Nie chcę tych porównań. Chcę być lepszy. Dlatego siedzę tutaj i katuję się ćwiczeniami, bo wiem, że tylko pracą można zdobyć to, o czym się marzy. Ale ja czasami mam już dość, skoro nie ma efektów. – Mikołaj podniósł głowę i z rozgoryczeniem w oczach spojrzał na blondynkę. Przez dłuższą chwilę się nie odzywała, więc młody mężczyzna pomyślał, że to nie ma sensu, i już chciał wstać i iść, kiedy zatrzymała go kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Nie wiem co czujesz – zaczęła. – ale postaram ci pomóc. Po pierwsze, Mikołaj. Moim zdaniem bierzesz sobie na barki zbyt duży ciężar. Nie możesz oczekiwać tak szybko efektów, bo nie przyjdą. – dodała łagodniej. – Spójrz na mnie. Skoro chcesz więcej trenować, okej. Ułożymy ci plan z większą dawką treningów, ale proszę, nie odstawiaj więcej takich akcji, jak dzisiaj. Musimy kontrolować twoje poczynania. Poza tym, nie możesz patrzeć na innych, na to, kto i co tobie mówi. Nie załamuj się, tylko idź z podniesioną głową. Bądź dumny, nawet jak ci nie wychodzi. Bądź mężczyzną. Odważnym, twardym, nie bojącym się przeciwności losu. W przyszłości spotka cię jeszcze wiele sytuacji, w których zwątpisz i będziesz musiał stawić temu czoło. Ale jeśli mnie posłuchasz, wiem, że nie popełnisz błędu. Wierzę w Ciebie, Mikołaj. Słyszysz? – dokończyła z uśmiechem. Ten chłopak miał w sobie potencjał, tylko brakowało mu pewności siebie. Kiwnął potwierdzająco głową, a po chwili chrząknął.
- Słyszę. I dziękuję. Za wiarę we mnie. I za to, że pani mnie wysłuchała. – Stoch przeczesał długimi palcami swoje włosy. Ciężar spadł mu z klatki piersiowej. Czuł się lepiej i jednocześnie miał nadzieję, że w oczach trenerki nie jest kompletną fajtłapą. Miał przecież jakieś sukcesy, miał Magdę, więc nie mógł być aż taki zły. – I przepraszam.
- Za co? – zaskoczył blondynkę, która nie miała pojęcia o co chodzi. – Za to, że myślałem o pani źle. Przed sezonem wydawała mi się pani bezduszną kobietą, która na względzie ma tylko swoje dobro. Myliłem się.
- No dobra. Przeprosiny przyjęte. – uśmiechnęła się szeroko. – Zmykaj, zanim nie będę już taka dobra dla ciebie. – puściła perskie oczko podopiecznemu. Była wdzięczna mu za jego szczerość. To znaczyło, że jej praca nie szła na marne. Czuła, że współpraca z chłopakami będzie owocna. Tylko potrzeba było troszkę czasu. – No już. Nie ma czym się martwić.


Kilka godzin później, w jednym z hotelowych pokoi, skoczek stał nad swoim kolegą z pokoju i próbował go dobudzić. Szarpnął go za rękaw piżamy, jednocześnie ziewając.
- Co jest? – szepnął Kot, przecierając oczy dłonią. Zaspany omiótł wzrokiem po pokoju, czując jeszcze szum w uszach po zeszłej nocy, kiedy bawił się z kolegami w klubie. Nad nim stał syn Krzysztofa Bieguna. Tak samo zaspany, z takimi samymi dużymi workami pod oczami. – Która godzina?
- Po szóstej. – odparł Antek, zaścielając łóżko. Dobrze wiedział, że nie musiał, jednak jego kultura osobista nie pozwoliła mu, na pozostawienie po sobie bałaganu. – Nie pamiętasz?
- Eeeee, ale co? – spojrzał na przyjaciela pół przytomny. – Nie gadaj, że coś odstawiliśmy w nocy? Wiesz, że ona nas zabije, jak się dowie? – zaczął panikować, ale przerwał mu blondyn.
- No co ty, niczego nie przeskrobaliśmy. – odparł spokojnie. – Jeszcze. – dodał i schylił się po plecak, z którego po chwili wyciągnął małą puszkę. – Zapomniałeś o zakładzie?
- Faktycznie! – dopiero teraz Karol się rozbudził. Przecież założyli się z pozostałymi, że zrobią psikusa fizjoterapeucie. Kilka sekund zajęło mu przypomnienie sobie, że to wcale nie będzie takie trudne, zważywszy na to, że Kaczmarczyk zostawiał niezakluczone drzwi, w razie gdyby coś się komuś stało. Kot więc szybko wstał i się przebrał, a towarzyszący mu Antek zabrał farbę do włosów. – Jak to się uda, to będziemy bogami. – szepnął podekscytowany.
- Może bogami nie, ale trzy pizze do przodu ulicami nie chodzą.
Skierowali się do pokoju położonego o kilkanaście metrów od ich. Kot delikatnie pchnął drzwi do środka modląc się, by czasem nie skrzypiały. Szczęście trzymało się nich, bo nie wydały żadnego dźwięku. Weszli do środka. Ich fizjoterapeuta jeszcze smacznie spał na łóżku, leżąc totalnie w jego poprzek. Koledzy mało nie wybuchnęli śmiechem, kiedy zobaczyli otworzone usta mężczyzny.
            - Proszę, oby tylko się nie obudził. – wyszeptał Antek, podchodząc bliżej. Karol wziął puszkę z farbą i zaczął pryskać włosy Kaczmarczyka farbą. Zamarli na moment, kiedy najstarszego z nich zaczął drażnić zapach farby. Swoją dłonią przejechał po twarzy i odwrócił się na bok. Spojrzeli na siebie nawzajem i wzięli głębokie oddechy. Oby nie otworzył oczu, oby nie otworzył oczu. Szczęście towarzyszyło im do samego końca, a po chwili mogli odetchnąć z ulgą, kiedy przestał się wiercić. Dokończyli robotę i bojąc się o własną skórę szybko wybiegli z pokoju. Kiedy ich oczy napotkały się nawzajem, wybuchnęli śmiechem.
- Dobra, cicho, bo się jeszcze zorientuje. – Karol spoważniał, ale przybił piątkę z przyjacielem. Ich fizjoterapeuta z pewnością będzie miał nietęgą minę. A oni górę żarcia tylko dla siebie.

Dwie godziny później, prawie wszystkie ekipy spotkały się ostatni raz na śniadaniu. Niektórzy leniwie sięgali tylko po kubek herbaty lub kawy, a niektórzy nakładali same smakołyki na talerz. Do tych drugich należała Kruczek, która nie mogła sobie odpuścić tych wszystkich pyszności.
- Dzień dobry, pani trener. – usłyszała znajomy głos za plecami. Odwróciła się i natychmiast ukazała rząd pięknych zębów. – Wczoraj nie miałem okazji pani pogratulować wspaniałych postępów, jakie poczynili pani zawodnicy pod pani opieką. – Dyrektor zawodów plułby sobie w brodę, gdyby nie złożył najszczerszych gratulacji kobiecie. Bardzo się cieszył widząc nowych skoczków na międzynarodowej arenie. – Jeszcze raz gratuluję i życzę wytrwałości w pracy. – ukłonił się na koniec.
- Dziękuję, panie Kasai! Bardzo mi miło! – odpowiedziała z uśmiechem i pozwoliła odejść mężczyźnie. Zabrała tacę ze śniadaniem z blatu i ruszyła w stronę stołu, gdzie czekał już na nią Niebiański. Po chwili wzięła kubek do ręki i rozkoszowała się ciepłym kakao, kiedy przerwał jej tą czynność dochodzący z okolic wejścia krzyk fizjoterapeuty Polaków.
- CZY WY WIDZICIE, CO JA MAM NA GŁOWIE? WIEM, ŻE TO KTÓRYŚ Z WAS!!! JA JUŻ WIEM, ŻE WY LUBICIE ROBIĆ SOBIE ŻARCIKI, WIĘC TYLKO CZEKAJCIE, AŻ WAS DOPADNĘ NA ODNOWIE BIOLOGICZNEJ, TO SIĘ NIE POZBIERACIE! – Kaczmarczyk stał na środku stołówki z rękami na biodrach, a jego czupryna, zawsze blond, teraz była różowa.

__________________

Ah, laski, nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że pomysł się spodoba! Wiem, że to u góry nie jest wysokich lotów, ale starałam się jak mogłam. W głowie mam ułożony piękny plan, a trudniej mi jest trochę przelać to do worda ;)
Tymczasem zapraszam do zapoznania się z zakładką bohaterów, oraz moim nowym blogiem, również na którym pojawiać się będzie skoczne FF. ----> KLIK

9 komentarzy:

  1. Kasai dyrciem zawowdów? No kto by pomyślał! :D
    Dobrze, że Mikołaj otworzył się przed Kruczkową, co na pewno łatwe nie było, ale oby się przełożyło na przyszłość. Kurczę, też by mi się przydała czasem taka motywatorka jak Jagoda. :(
    Jakie dowcipnisie z tego z młodych Kota i Bieguna :D. Ciekawe, co jeszcze zmalują, haha.
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział ! Dobrze że Mikołaj opowiedział o swoich problemach.Nie mogę się doczekać co będzie dalej, zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na następny rozdział.Życzę weny./Weronika

    OdpowiedzUsuń
  3. Oho. przez moje podróżowanie i chorowanie ominęłam fakt, że tutaj już dwójeczka, ale już przeczytane i trochę pośmiane. Jakim głuptaskiem trzeba być, by malować swojemu fizjoterapeucie włosy? Płaczę bardzo XDD
    Woah, Kasai, jaka fucha! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakładka bohaterów bardzo przydatna! W ogóle Kasai jako dyro - bezcenne. No i wymalowany fizjoterapeuta, uśmiałam się! Co do Jagody to jest świetna babka. Przydałaby mi się taka. Mądra, rozważna, twarda i przy tym doskonale rozumie sytuacje. Nie mówi zwykłego "Tak, tak, będzie dobrze" tylko rozmyśla jak praktycznie rozwiązać problem, jak komuś pomóc - lubię to! Jestem ciekawa jakie będą wyniki Mikołaja... Pisz! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasai jako pan i władca, daję okejke i trzy razy tak! I jedyne co mądrego mi przychodzi do głowy to aby następca(czyni) Kruczka był(a) tak spoko człowiekiem, jakim jest Jagoda. Ewentualnie niech Kruczek będzie nieśmiertelny, bo po raz kolejny cholera dziś udowodniła, że ufać mu należy.
    I tak właśnie widzę naszą kadrę - wieczne dzieciaki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No więc tak. Genialne, świetne, cudowne i jeszcze raz genialne! Ciekawy pomysł i przedstawiony w świetny sposób!
    Podziwiam Jagodę bo wiem do czego taka zgraja może być zdolna, wszystkiego można się spodziewać. Jest i mój ulubieniec Kasai! Fenomen, jak dla mnie to mógłby na zmianę z Kamilem wygrywać do końca świata i jeszcze jeden dzień! :) Czekam z niecierpliwością na część dalszą! <3

    I zapraszam serdecznie: http://nowezyciepodrugiejstronie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam.
    Świetny rozdział. Zaciekawiłaś mnie, więc tu zostane.
    Zapraszam do siebie.

    Pozdrawiam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Caesars Palace Casino, New Orleans, NY - MapyRO
    Get directions, 청주 출장안마 reviews 영천 출장안마 and information for Caesars Palace 충청북도 출장샵 Casino in 이천 출장안마 New 거제 출장마사지 Orleans, NY. Find address, phone number, reviews and more.

    OdpowiedzUsuń