To był dobry weekend.
Pani Kruczek westchnęła, kiedy poczuła ciepły strumień
prysznica na swojej skórze. Dłońmi rozcierała obolałe mięśnie, które były
spięte po całym dniu pracy. Kolejnego dnia mieli wracać do kraju, więc należało
się jej trochę odpoczynku. Wycierając się ręcznikiem spojrzała na wieszak,
gdzie znajdowały się jej sportowe ciuchy i po chwili zastanowienia zmieniła
zdanie. Pół godzinki na bieżni przed snem jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
Uwielbiała bieganie bardziej, niż jakikolwiek inny sport.
Wydzielające się endorfiny wprawiały ją w cudowny nastrój, mimo że po treningu
wyglądała jak sto nieszczęść. Był wieczór, więc pomyślała, że pewnie i tak
nikogo nie było o tej porze na siłowni.
Skierowała się właśnie do niej, uprzednio sprawdzając, co
robią jej podopieczni. Z żadnego z pokoi nie usłyszała nawet szeptu, więc albo
spali, albo wciąż nie wrócili z miasta. Pozwoliła im odrobinę zaszaleć tego
wieczoru, bo mimo pozorów, które stwarzała, wcale nie była oziębłą suką, która
trzymała skoczków na smyczy. Jeszcze niedawno sama była w ich wieku i
wiedziała, jakie są ich potrzeby. Wiedziała też, że nie mają ptasich móżdżków i
nie zrobią niczego głupiego.
„Chyba…”, pomyślała.
- Mikołaj? Co ty tu robisz? –
zamarła wpół kroku. Nie spodziewała się tutaj żadnego z podopiecznych, a
tymczasem dwudziestojednolatek ciskał, zaopatrzony w rękawice, w worek
treningowy. Od godziny cieszył się samotnością, dopóki pani trener nie
przerwała mu tej przyjemności. Zdenerwowany uderzył mocniej w worek i poczuł
pulsujący ból w dłoni. Ścisnął powieki i wziął głęboki wdech. – Słyszysz mnie?
– Jagoda zapytała go, podchodząc bliżej. Stanęła naprzeciw niego i wpatrywała
się w chłopaka.
- Kurwa, boli. – syknął. –
Przepraszam. – dodał po chwili, widząc minę pani trener. Jeszcze tego
brakowało, żeby zrobił sobie coś z dłonią. Dopiero co Zniszczoł rozchorował się
na grypę, a Kruczek nie chciała mieć kolejnego zawodnika mniej. Zwłaszcza, że
zabrała go za Krzyśka.
- Co to w ogóle za wymysły?
Dlaczego tu jesteś?
- Chciałem… sam nie wiem. –
starszy Stoch westchnął cicho i usiadł na podłodze, wyrywając z rąk Jagody
swoją, która przez kilka ostatnich chwil badała dłoń.
- Nic złamanego nie masz, ale dla
pewności idź jutro rano do Kaczmarczyka. – rzuciła, przypatrując się
podopiecznemu. Wyglądał na zmartwionego. Nie chciała, by taki był, więc
próbowała go zmusić do wyduszenia czegoś z siebie. – Mikołaj, proszę cię.
Będzie ci lżej. Wiem, że pewnie nie chcesz zwierzać się kobiecie, bo my,
inaczej postrzegamy świat, ale może to właśnie jest dobre. Może mogę ci jakoś
pomóc. Od tego tu jestem, nie tylko od machania chorągiewką. – brunet spojrzał
podejrzliwie na kobietę, a potem się zamyślił.
- Nie mogę sobie poradzić z
presją wywartą przez otoczenie. I przez samego siebie. To mnie zabija. – rzucił. Sam fakt, że tutaj był, a przecież
dostał się tylko dlatego, że jeden z jego kolegów zachorował, go dobijał. Widok
dumnych rodziców, którzy patrzyli z podziwem na medale zdobywane przez
młodszego z rodzeństwa także go dobijał. – Nie chcę tych porównań. Chcę być
lepszy. Dlatego siedzę tutaj i katuję się ćwiczeniami, bo wiem, że tylko pracą
można zdobyć to, o czym się marzy. Ale ja czasami mam już dość, skoro nie ma
efektów. – Mikołaj podniósł głowę i z rozgoryczeniem w oczach spojrzał na
blondynkę. Przez dłuższą chwilę się nie odzywała, więc młody mężczyzna
pomyślał, że to nie ma sensu, i już chciał wstać i iść, kiedy zatrzymała go
kładąc swoją dłoń na jego ramieniu.
- Nie wiem co czujesz – zaczęła.
– ale postaram ci pomóc. Po pierwsze, Mikołaj. Moim zdaniem bierzesz sobie na
barki zbyt duży ciężar. Nie możesz oczekiwać tak szybko efektów, bo nie
przyjdą. – dodała łagodniej. – Spójrz na mnie. Skoro chcesz więcej trenować,
okej. Ułożymy ci plan z większą dawką treningów, ale proszę, nie odstawiaj
więcej takich akcji, jak dzisiaj. Musimy kontrolować twoje poczynania. Poza tym,
nie możesz patrzeć na innych, na to, kto i co tobie mówi. Nie załamuj się,
tylko idź z podniesioną głową. Bądź dumny, nawet jak ci nie wychodzi. Bądź
mężczyzną. Odważnym, twardym, nie bojącym się przeciwności losu. W przyszłości
spotka cię jeszcze wiele sytuacji, w których zwątpisz i będziesz musiał stawić
temu czoło. Ale jeśli mnie posłuchasz, wiem, że nie popełnisz błędu. Wierzę w
Ciebie, Mikołaj. Słyszysz? – dokończyła z uśmiechem. Ten chłopak miał w sobie
potencjał, tylko brakowało mu pewności siebie. Kiwnął potwierdzająco głową, a
po chwili chrząknął.
- Słyszę. I dziękuję. Za wiarę we
mnie. I za to, że pani mnie wysłuchała. – Stoch przeczesał długimi palcami
swoje włosy. Ciężar spadł mu z klatki piersiowej. Czuł się lepiej i
jednocześnie miał nadzieję, że w oczach trenerki nie jest kompletną fajtłapą.
Miał przecież jakieś sukcesy, miał Magdę, więc nie mógł być aż taki zły. – I
przepraszam.
- Za co? – zaskoczył blondynkę,
która nie miała pojęcia o co chodzi. – Za to, że myślałem o pani źle. Przed sezonem
wydawała mi się pani bezduszną kobietą, która na względzie ma tylko swoje
dobro. Myliłem się.
- No dobra. Przeprosiny przyjęte.
– uśmiechnęła się szeroko. – Zmykaj, zanim nie będę już taka dobra dla ciebie.
– puściła perskie oczko podopiecznemu. Była wdzięczna mu za jego szczerość. To
znaczyło, że jej praca nie szła na marne. Czuła, że współpraca z chłopakami
będzie owocna. Tylko potrzeba było troszkę czasu. – No już. Nie ma czym się
martwić.
Kilka godzin później, w jednym z hotelowych pokoi, skoczek
stał nad swoim kolegą z pokoju i próbował go dobudzić. Szarpnął go za rękaw
piżamy, jednocześnie ziewając.
- Co jest? – szepnął Kot,
przecierając oczy dłonią. Zaspany omiótł wzrokiem po pokoju, czując jeszcze
szum w uszach po zeszłej nocy, kiedy bawił się z kolegami w klubie. Nad nim
stał syn Krzysztofa Bieguna. Tak samo zaspany, z takimi samymi dużymi workami
pod oczami. – Która godzina?
- Po szóstej. – odparł Antek,
zaścielając łóżko. Dobrze wiedział, że nie musiał, jednak jego kultura osobista
nie pozwoliła mu, na pozostawienie po sobie bałaganu. – Nie pamiętasz?
- Eeeee, ale co? – spojrzał na
przyjaciela pół przytomny. – Nie gadaj, że coś odstawiliśmy w nocy? Wiesz, że
ona nas zabije, jak się dowie? – zaczął panikować, ale przerwał mu blondyn.
- No co ty, niczego nie
przeskrobaliśmy. – odparł spokojnie. – Jeszcze. – dodał i schylił się po
plecak, z którego po chwili wyciągnął małą puszkę. – Zapomniałeś o zakładzie?
- Faktycznie! – dopiero teraz
Karol się rozbudził. Przecież założyli się z pozostałymi, że zrobią psikusa
fizjoterapeucie. Kilka sekund zajęło mu przypomnienie sobie, że to wcale nie
będzie takie trudne, zważywszy na to, że Kaczmarczyk zostawiał niezakluczone
drzwi, w razie gdyby coś się komuś stało. Kot więc szybko wstał i się przebrał,
a towarzyszący mu Antek zabrał farbę do włosów. – Jak to się uda, to będziemy
bogami. – szepnął podekscytowany.
- Może bogami nie, ale trzy pizze
do przodu ulicami nie chodzą.
Skierowali się do pokoju położonego o kilkanaście metrów od
ich. Kot delikatnie pchnął drzwi do środka modląc się, by czasem nie
skrzypiały. Szczęście trzymało się nich, bo nie wydały żadnego dźwięku. Weszli
do środka. Ich fizjoterapeuta jeszcze smacznie spał na łóżku, leżąc totalnie w
jego poprzek. Koledzy mało nie wybuchnęli śmiechem, kiedy zobaczyli otworzone
usta mężczyzny.
- Proszę,
oby tylko się nie obudził. – wyszeptał Antek, podchodząc bliżej. Karol wziął
puszkę z farbą i zaczął pryskać włosy Kaczmarczyka farbą. Zamarli na moment,
kiedy najstarszego z nich zaczął drażnić zapach farby. Swoją dłonią przejechał
po twarzy i odwrócił się na bok. Spojrzeli na siebie nawzajem i wzięli głębokie
oddechy. Oby nie otworzył oczu, oby nie otworzył oczu. Szczęście towarzyszyło
im do samego końca, a po chwili mogli odetchnąć z ulgą, kiedy przestał się
wiercić. Dokończyli robotę i bojąc się o własną skórę szybko wybiegli z pokoju.
Kiedy ich oczy napotkały się nawzajem, wybuchnęli śmiechem.
- Dobra, cicho, bo się jeszcze
zorientuje. – Karol spoważniał, ale przybił piątkę z przyjacielem. Ich fizjoterapeuta
z pewnością będzie miał nietęgą minę. A oni górę żarcia tylko dla siebie.
Dwie godziny później, prawie
wszystkie ekipy spotkały się ostatni raz na śniadaniu. Niektórzy leniwie
sięgali tylko po kubek herbaty lub kawy, a niektórzy nakładali same smakołyki
na talerz. Do tych drugich należała Kruczek, która nie mogła sobie odpuścić
tych wszystkich pyszności.
- Dzień dobry, pani trener. –
usłyszała znajomy głos za plecami. Odwróciła się i natychmiast ukazała rząd
pięknych zębów. – Wczoraj nie miałem okazji pani pogratulować wspaniałych
postępów, jakie poczynili pani zawodnicy pod pani opieką. – Dyrektor zawodów
plułby sobie w brodę, gdyby nie złożył najszczerszych gratulacji kobiecie.
Bardzo się cieszył widząc nowych skoczków na międzynarodowej arenie. – Jeszcze
raz gratuluję i życzę wytrwałości w pracy. – ukłonił się na koniec.
- Dziękuję, panie Kasai! Bardzo
mi miło! – odpowiedziała z uśmiechem i pozwoliła odejść mężczyźnie. Zabrała
tacę ze śniadaniem z blatu i ruszyła w stronę stołu, gdzie czekał już na nią
Niebiański. Po chwili wzięła kubek do ręki i rozkoszowała się ciepłym kakao,
kiedy przerwał jej tą czynność dochodzący z okolic wejścia krzyk fizjoterapeuty
Polaków.
- CZY WY WIDZICIE, CO JA MAM NA
GŁOWIE? WIEM, ŻE TO KTÓRYŚ Z WAS!!! JA JUŻ WIEM, ŻE WY LUBICIE ROBIĆ SOBIE
ŻARCIKI, WIĘC TYLKO CZEKAJCIE, AŻ WAS DOPADNĘ NA ODNOWIE BIOLOGICZNEJ, TO SIĘ
NIE POZBIERACIE! – Kaczmarczyk stał na środku stołówki z rękami na biodrach, a
jego czupryna, zawsze blond, teraz była różowa.
__________________
Ah, laski, nawet nie wiecie, jak bardzo się cieszę, że pomysł się spodoba! Wiem, że to u góry nie jest wysokich lotów, ale starałam się jak mogłam. W głowie mam ułożony piękny plan, a trudniej mi jest trochę przelać to do worda ;)
Tymczasem zapraszam do zapoznania się z zakładką bohaterów, oraz moim nowym blogiem, również na którym pojawiać się będzie skoczne FF. ----> KLIK
Kasai dyrciem zawowdów? No kto by pomyślał! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mikołaj otworzył się przed Kruczkową, co na pewno łatwe nie było, ale oby się przełożyło na przyszłość. Kurczę, też by mi się przydała czasem taka motywatorka jak Jagoda. :(
Jakie dowcipnisie z tego z młodych Kota i Bieguna :D. Ciekawe, co jeszcze zmalują, haha.
Pozdrawiam. :D
Wspaniały rozdział ! Dobrze że Mikołaj opowiedział o swoich problemach.Nie mogę się doczekać co będzie dalej, zapowiada się bardzo ciekawie. Czekam na następny rozdział.Życzę weny./Weronika
OdpowiedzUsuńOho. przez moje podróżowanie i chorowanie ominęłam fakt, że tutaj już dwójeczka, ale już przeczytane i trochę pośmiane. Jakim głuptaskiem trzeba być, by malować swojemu fizjoterapeucie włosy? Płaczę bardzo XDD
OdpowiedzUsuńWoah, Kasai, jaka fucha! :D
Zakładka bohaterów bardzo przydatna! W ogóle Kasai jako dyro - bezcenne. No i wymalowany fizjoterapeuta, uśmiałam się! Co do Jagody to jest świetna babka. Przydałaby mi się taka. Mądra, rozważna, twarda i przy tym doskonale rozumie sytuacje. Nie mówi zwykłego "Tak, tak, będzie dobrze" tylko rozmyśla jak praktycznie rozwiązać problem, jak komuś pomóc - lubię to! Jestem ciekawa jakie będą wyniki Mikołaja... Pisz! :))
OdpowiedzUsuńKasai jako pan i władca, daję okejke i trzy razy tak! I jedyne co mądrego mi przychodzi do głowy to aby następca(czyni) Kruczka był(a) tak spoko człowiekiem, jakim jest Jagoda. Ewentualnie niech Kruczek będzie nieśmiertelny, bo po raz kolejny cholera dziś udowodniła, że ufać mu należy.
OdpowiedzUsuńI tak właśnie widzę naszą kadrę - wieczne dzieciaki :)
No więc tak. Genialne, świetne, cudowne i jeszcze raz genialne! Ciekawy pomysł i przedstawiony w świetny sposób!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Jagodę bo wiem do czego taka zgraja może być zdolna, wszystkiego można się spodziewać. Jest i mój ulubieniec Kasai! Fenomen, jak dla mnie to mógłby na zmianę z Kamilem wygrywać do końca świata i jeszcze jeden dzień! :) Czekam z niecierpliwością na część dalszą! <3
I zapraszam serdecznie: http://nowezyciepodrugiejstronie.blogspot.com/
Witam.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Zaciekawiłaś mnie, więc tu zostane.
Zapraszam do siebie.
Pozdrawiam. ^^
kiedy kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńCaesars Palace Casino, New Orleans, NY - MapyRO
OdpowiedzUsuńGet directions, 청주 출장안마 reviews 영천 출장안마 and information for Caesars Palace 충청북도 출장샵 Casino in 이천 출장안마 New 거제 출장마사지 Orleans, NY. Find address, phone number, reviews and more.