- Pojebało cię! Oddaj mi mój
telefon! – młody Polak rzucił się na kolegę z pięściami. Miał dosyć tego, że
ciągle dogryzali mu w sprawie jego dziewczyny. To nie jego wina, że te marne
podróbki młodych mężczyzn jeszcze nie znalazły sobie swoich drugich połówek.
Zresztą jasne było, że z ich mózgami wielkości orzeszka to wcale nie będzie
takie łatwe. Potrafili godzinami się wygłupiać, a kiedy już doszło do
konfrontacji z jakąkolwiek z przedstawicielek płci pięknej, robili z siebie
błaznów.
- Masz! – Adam rzucił telefon na
torbę kolegi z drużyny. On tylko chciał sobie zrobić z niego żarty! Nie był na
tyle głupi, żeby grzebać komuś w prywatnej korespondencji. Przewrócił oczami i
poklepał przyjacielsko dwudziestolatka. – Chodź, bo trener znowu da nam po
dupie.
- Pewnie chciałbyś, co? –
pierwszy z nich uśmiechnął się zadziornie do drugiego, ale nie zdążył nawet
zareagować, bo usłyszał właśnie jej krzyk.
- Co ja wam mówiłam?! Żadnych
przekomarzań na treningach. Jesteście tutaj po to, aby trenować, naładować
akumulatory przed nadchodzącym sezonem, nie ma czasu na żadne pogaduszki. A jak
chcecie poplotkować, to drzwi są otwarte, kto chce może wyjść. Ale potem nawet
nie próbujcie błagać mnie o powrót do kadry! – Przed grupką dość starszej już
młodzieży stanęła Jagoda Kruczek. Pierwsza trener reprezentacji Polski w
skokach narciarskich. Miała prawie trzydzieści lat i od dwóch wiodła karierę
trenerską. Nie była też osamotniona w kobiecym trenerowaniu. Minęło już sporo
czasu, od kiedy trenerami byli mężczyźni. Kobiety trzymały większy rygor i
lepiej sprawdzały się w roli psychologa. Będąc mniejszą, podglądała pracę ojca
i poznając różne techniki i sposoby, stała się jedną z najlepszych na świecie.
- Co ona dzisiaj taka ostra?
- Nie wiem, może PMS? – odezwał
się inny z chłopców. – Nie patrzcie tak na mnie. Mam siostrę i wiem jak bardzo
można być upierdliwym przed TYMI dniami. – wzruszył ramionami.
- Słyszałam, Biegun! Dodatkowe
dwadzieścia minut na bieżni i zero gadania! To, że twój ojciec skakał w kadrze
A, nie znaczy, że ty musisz! – Kobieta przeczesała włosy palcami. Nie była taka
zawsze. Po prostu teraz było dużo na jej głowie i w dodatku dostawca materiału
na kombinezon wstrzymał się z przesyłką, bo wciąż jest dorabiany. A sezon tuż
tuż! Minęło kilkanaście lat od wielkich triumfów Gregora Schlierenzauera w
Pucharze Świata, chociaż on, tak jak jej idol, Noriaki Kasai, postanowił skakać
jak najdłużej. W przeciągu tych parunastu lat forma zawodów się przeobrażała,
lecz w końcu powróciła do swojej „normalnej”. Co prawda dalej było kombinowanie
z kombinezonami i innymi nowinkami, lecz technologia, jakiej używali już po
prostu była na takim wysokim poziomie, że nie pozwalała na nieskończone
możliwości.
Usiadła na krzesło i spojrzała na podopiecznych. To nie tak,
że ich nie lubiła. Wręcz przeciwnie, byli inteligentnymi młodymi mężczyznami,
którym czasami jednak odbijało, ale wbrew pozorom można było na nich liczyć. Po
prostu chciała, by mieli do niej szacunek i żeby fakt, że jest kobietą, nie
zmieniło ich stosunku do skoków. W większości byli to synowie podopiecznych jej
ojca, którzy odziedziczyli ich talent w większym, lub mniejszym stopniu i ona
miała doprowadzić ich na sam szczyt.
Spojrzała jeszcze raz na stertę papierów, leżącą na stoliku,
obok zgrzewki wody.
To z pewnością będzie ciężki sezon.
___
No ten, jest i prolog.
Mam nadzieję, że nie spalę pomysłu i wyjdzie coś ciekawego. I że w końcu dociągnę coś do końca.
Skąd pomysł? Nie pytajcie xD
Boże, to będzie dobre, ja to czuję, więc zostaję :D.
OdpowiedzUsuńŁohohoho i ja zostaję! Już sam pomysł, aby napisać coś "20 lat po" jest mega, więc jestem przeciekawa jakie będą losy 'nowych' bohaterów i w jakich rolach pojawią się weterani. I pomijam już, że czekam na dziadzię Noriakiego :3 (i jego skaczące wnuki???)
OdpowiedzUsuńCzekam! /@winadajcie
Hahahahahaha, na coś Ty znowu wpadłaś? Kocham to już bardzo!
OdpowiedzUsuńFajny pomysł! Podoba mi się! Czekam na kolejne, bo to już prolog zachęca
OdpowiedzUsuńDziadzia Noriakiiii ahahahaha tak ma być! I wujek Gregor hahaha
@creaativ
O Boże, zostaję. :D
OdpowiedzUsuńto będzie coś! czekam na następne :D
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO! Podpisuję się wszystkim kończymy, pod informacją o uwielbieniu tej historii. Nie pytam skąd pomysł, znam ten ból, nagłej spontanicznej inspiracji, czasami wywodzącej się znikąd. Oj wiem :D Co do pani trener, to życzę jej jak najwięcej cierpliwości, no i żeby z tych nerwów nie posiwiała jak ojciec(stop ze złośliwością :D). Trzymam kciuki i życzę weny. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńHahahah, no to widzę że nasi chłopcy niezłą dyscyplinę tam mają ; )
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na bloga i to baaardzo !
OdpowiedzUsuńNie będę owijała w bawełnę, informuj mnie u mnie na http://i-wanna-hide-the-truth.blogspot.com/
Pozdrówki !
Chil dish
Świetny Prolog, zresztą pomysł także, a więc zostaję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
zajebisty prolog
OdpowiedzUsuń